StartDzieciarniaSzybki awans społeczny

koronaWiadomo nie od dziś, że dzieci marzą. O przeróżnych rzeczach marzą. A to zabawkę jakąś chcę, a to do zoo pojechać (u nas ostatnio zrealizowane), a to bluzkę z Ciuchciakami... Od czasu do czasu rodzice takie marzenia realizują. Choćby taki wspomniany wypad do zoo... Dzieci wymęczone, rodzice wymęczeni, nawet babcia towarzysząca w wyprawie wymęczona. Ale chyba wszyscy zadowoleni... A co z innymi marzeniami?

Co, jeśli ukochany synek chce zostać pilotem? No nic. Bo synek ma 3 lata z kawałkiem i raz chce zostać pilotem, a innym razem... Hmmm... No właściwie przez większość czasu to jednak tym pilotem chce być. Samolotem leciał tylko raz. I w żaden sposób tego pamiętać nie może, bo miał wtedy niewiele ponad rok. Zabrany na lotnisko, żeby "z bliska" obejrzeć start i lądowanie samolotu, z zachwytem domagał się, żeby już, teraz i natychmiast do samolotu go wsadzić, bo on chce latać. Przyznać trzeba, że konsekwentnie też latać chce raczej helikopterem, ale samolot od biedy może być. Tyle, że syn boi się, kiedy tata go "na barana" chce wziąć. Panika w oczach, kurczowe trzymanie się tatusia i "puść mnie, puść mnie". Jeśli mu to nie minie, będzie musiał jednak poszukać innego zawodu. Ostatnio miał nawet pewien pomysł...

Otóż... Kiedy krzyknęłam na jego ukochaną starszą siostrę, bohatersko oznajmił, że podnosić głosu na nią nie mogę. Rozbawil mnie, a Ma. uratował od dalszych połajań. Skomantowałam to, że jest prawdziwym obrońcą Ma.

Sz.: Tak. Jestem rycerzem. I będę walczył mieczem. A Ma. jest księżniczką. I ty mamo jesteś księżniczką. A tata jest królem.

Z tatą ustalili jeszcze, że ja jednak królową jestem, skoro tata jest królem.

Ot, i zostaliśmy rodziną królewską. Recepta banalnie prosta - trzeba na dziecko krzyknąć ;) Szkoda, że stan konta w banku od tego się nie zmienia i jakiś taki... mało królewski ;)