kucharskieTak już mam, że lubię oglądać książki z przepisami. Chętnie też poznaję nowe przepisy z Internetu. Nie oznacza to jednak, że lubuję się w ich wykorzystywaniu. Dlaczego? Właściwie nie wiem... Niby coś wygląda fajnie, zdjęcia są super, ale często coś mi tam w tym nie gra. A to jakiś składnik mi nie podpasuje, a to wydaje mi się, że połączenie konkretnych smaków mi nie będzie odpowiadało. Niby fajne, ale coś… nie gra. Jeśli z takich internetowych przepisów już korzystam, to niemal zawsze coś w nich zmieniam. Może jestem nieco zbyt wybredna? (J. powinien w tym miejscu przytaknąć, bo nie raz, nie dwa marudziłam nad jedzeniem gdzieś „na mieście”). Także przepisy chętnie pooglądam, ale niekoniecznie wypróbuję. Niby lubię eksperymentować i kombinować, ale często są to moje własne pomysły i własne poszukiwania „odpowiedniego smaku” - tak było choćby z kultowym już (dla nas) hummusem.

Są oczywiście od tej reguły wyjątki. Po pierwsze, rekomendacja niejakiej Aleksandry R. Mam zaszczyt być jej starszą siostrą. Jako dziecko marnie jadała (sucha kasza, suchy ryż i bułka à la Małysz, czyli z bananem), a jako nastolatka uznawała chińskie zupki i tosty za szczyt swoich kulinarnych możliwości – ta właśnie siostra jest obecnie rewelacyjną kucharką. I ona chętnie korzysta z nowych przepisów. A to zupa z ziemniaków i bobu, a to jajka sadzone na cukinii i pomidorach, a zupa z ciecierzycy… Od czasu do czasu tak się którymś z przepisów zachwyci, że i mi udziela się nieco tego entuzjazmu i postanawiam wypróbować coś sprawdzonego właśnie przez nią. (Ostatnio była to właśnie – stanowczo godna rekomendacji – wspomniana zupa z ziemniaków i bobu)

Drugi wyjątek to przepisy z serwisu, który zna pewnie każdy, kto choć raz na jakiś czas chce upiec coś smacznego i ma ochotę na coś nowego. Chodzi mi oczywiście o bloga kulinarnego Moje Wypieki. Wypróbowałam całkiem sporo ciast z tego serwisu i, powiem szczerze, że jestem pełna podziwu dla autorki. Nie dość, że ciasta naprawdę pyszne, przepisy napisane w sposób bardzo klarowny, to jeszcze przepiękne zdjęcia jej wyrobów i anielska cierpliwość dla pytań z komentarzy. Brakuje mi nieco przepisów, w których nie wykorzystuje się białego cukru. Ja przeważnie zamieniam na trzcinowy, ale też trzeba szczerze powiedzieć, że nie wszędzie się da to zrobić. Nie sprawdzałam, czy da się zamienić cukier, np. na ksylitol. Stanowczo jednak można niemal we wszystkich przepisach zmniejszyć ilość cukru o 1/3 (wyjątkiem są oczywiście wszelkiego rodzaju bezy).

Szczerze polecam Ciasto z rabarbarem i truskawkami, Szarlotkę spod samiuśkich Tater. Sernik miętowy, czy Muffinki z gruszkami i imbirem